Medycyna estetyczna u weterynarza – czyli kto powiększa usta Polkom?

W ostatnich dniach za sprawą wypowiedzi jednego z lekarzy związanych z branżą medycyny estetycznej, jeszcze bardziej zawrzało w dyskusji na temat kręgu podmiotów uprawnionych do udzielania tego typu świadczeń. Interwencję w tej sprawie podjęły lekarskie stowarzyszenia działające w zakresie medycyny estetycznej, a także organy samorządu lekarskiego. Zaostrzony dyskurs stał się dla mnie inspiracją do jeszcze bliższego przyjrzenia się problemowi braku regulacji prawnych dotyczących zabiegów z zakresu medycyny estetycznej i kręgu podmiotów jakie świadczą tego typu zabiegi.

Przypominam, że w artykule „Medycyna Estetyczna – Kosmetolodzy „równiejsi” wobec prawa”opisywałem dość szczegółowo obowiązujący stan prawny, a dokładniej istniejącą lukę prawną i spowodowany przez niego chaos oraz różnicowanie sytuacji prawnej lekarzy i osób nieposiadających wykształcenia medycznego. Osoby, które nie miały okazji zapoznać się z tym artykułem odsyłam do jego lektury.

Opisywany przeze mnie impas trwa już od wielu lat i zapewne znaczna część społeczeństwa nie dostrzega w obecnej sytuacji problemów i zagrożeń, sprowadzając spór kompetencyjny wyłącznie do walki o zyski z tej dziedziny medycyny. Argument finansowy jest również jednym z głównych argumentów używanych przez środowiska niemedyczne. Lekarzom zarzuca się hipokryzję i chęć zmonopolizowania rynku, wyłącznie z powodów finansowych. Autorzy tego typu argumentów zapominają, że w tym całym sporze najważniejszy jest jednak odbiorca zabiegów, czyli pacjent, a nie ich wykonawca. Wielu z pacjentów nie dostrzega problemu, uznając, ze zabiegi z zakresu medycyny estetycznej powinni również wykonywać kosmetolodzy. W przygotowanym artykule chciałbym Państwu zwrócić uwagę, że istniejąca luka prawna i związany z nią problem nie dotyczy wyłącznie lekarzy i kosmetologów, ale różnych grup zawodowych. Aktualny stan sprzyja wielu patologiom, w których potencjalni odbiorcy zabiegów z zakresu medycyny estetycznej są wprowadzani w błąd co do kwalifikacji i kompetencji podmiotów wykonujących te zabiegi. To z kolei stwarza realne zagrożenie dla życia lub zdrowia pacjentów.

Cześć odbiorców zabiegów estetycznych zapewne akceptuje fakt, że obowiązujące luka prawna dopuszcza do ich wykonywania m.in. osoby posiadające wykształcenie kosmetologiczne. Jest to największa niemedyczna grupa zawodowa, która rości sobie prawa do wykonywania zabiegów z zakresy medycyny estetycznej. Jednak nie tylko kosmetolodzy garną się do medycyny estetycznej. Pytanie zatem brzmi, ilu z Państwa zdecydowałoby się na zabieg z zakresu medycyny estetycznej wykonany przez osobę posiadające wykształcenie np. budowlane? Pytanie wydaje się być absurdalne? To zachęcam do dalszej lektury.

Portale społecznościowe takie jak Facebook, czy Instagram pełne są stron promujących różnej maści „gabinety medycyny estetycznej”, „zabiegowców”, „szkoleniowców” czy innych „specjalistów” z modelowania ust, nici i innych wypełniaczy. Każdy z nich chwali się efektami swoich prac, ogromnym doświadczeniem, uzyskanymi certyfikatami, odbytymi szkoleniami, a nawet otrzymanymi wyróżnieniami. Otoczka stron, a także wielość i rodzaj przekazywanych informacji rodzi uzasadnione przypuszczenie, że mamy do czynienia z gabinetem lekarskich lub osobą posiadającą wykształcenie co najmniej medyczne. Niekiedy nazwy ich działalności gospodarczych posługują się określeniami „klinika”, „gabinet”, a ich właściciele używają skrótu „dr”.  Na tego typu stronach najczęściej na próżno jest szukać informacji co do wykształcenia jakie posiada promujący się „zabiegowiec”.  

Do weterynarza na modelowanie ust

Przeglądając media społecznościowe w poszukiwaniu tego typu stron natrafiłem na profil, którego właściciel przedstawia się jako osoba wykonująca zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Podobnie jak na wielu innych tego typu stronach możemy obejrzeć efekty prac tego człowieka oraz jesteśmy zachęcani do korzystania z promocji i bezpłatnych konsultacji. Cały entourage strony powoduje, że prezentowana działalność wygląda profesjonalnie i bezpiecznie. Warto jednak przyjrzeć się kim w rzeczywistości mężczyzna tytułujący się „dr”, pozujący do zdjęć w lekarskim fartuchu w trakcie zabiegu z pacjentką.

Otóż w efekcie krótkiego, internetowego śledztwa udało  mi się ustalić, że Pan „doktor”, specjalista z zakresu medycyny estetycznej jest z zawodu … weterynarzem i na co dzień prowadzi gabinet weterynaryjny. Niestety nie udało mi się ustalić, czy osoba ta posiada w rzeczywistości tytuł naukowy doktora, którego skrótem się posługuje. Natomiast z informacji umieszczonych przezeń w internecie wynika, iż zabiegi z zakresu medycyny estetycznej wykonuje w sąsiedztwie swojego gabinetu weterynaryjnego. Jest to zapewne nie lada ułatwienie dla właścicieli czworonogów, którzy przy okazji np. odrobaczania pupila, sami chcieliby skorzystać z mezoterapii.

Warto nadmienić, że  ofercie oprócz zabiegów z użyciem wypełniaczy takich jak kwas hialuronowy, Pan weterynarz posiada również zabiegi z wykorzystaniem toksyny botulinowej, która jest lekiem o kategorii dostępności Rp – czyli z przepisu lekarza (na receptę). Toksyna botulinowa dostępna na rynku europejskim możliwa jest do nabycia wyłącznie za okazaniem ważnej recepty. Oczywiście weterynarze posiadają uprawnienia do wystawiania recept, jednak ich kompetencje w tym zakresie ograniczają się wyłącznie do leków stosowanych w praktyce weterynaryjnej, a nie dla ludzi. Nie udało mi się ustalić z jakich źródeł lub w jaki sposób ww. „Zabiegowiec” pozyskuje toksynę botulinową wykorzystywaną w zabiegach medycyny estetycznej.

Z wypełniaczy przeszkoli politolog

Jeszcze prężniej w mediach społecznościowych działa wyszukana przeze mnie kobieta tytułująca się jako zabiegowiec i certyfikowany szkoleniowiec z zakresu medycyny estetycznej. Na jej stronach internetowych dowiadujemy się, że w swojej karierze zdobyła prestiżowe wyróżnienia, a także sama wystawia certyfikaty. Niestety pomimo wielości tekstu i pochwał pod adresem tego „szkoleniowca” nie udało mi się zgłębić, jakie dokładnie szkolenia z zakresu medycyny estetycznej odbyła – a kwestia ta jest niezmiernie ważna. Jedyne co udało się ustalić ze znacznie mniej popularnego portalu społecznościowego, to, że opisywany zabiegowiec i szkoleniowiec nie ma wykształcenia medycznego, a tytuł magistra, którym się posługuje uzyskała z… politologii. Również uzyskane przez nią wyróżnienia w głównej mierze nie dotyczą działalności w branży medycyny estetycznej, tylko działalności jako… trenera.

W całym tym szturmie informacyjnym o osiągnięciach i dokonaniach w dziedzinie medycyny estetycznej, osoba ta nie wskazuje, że jest z wykształcenia politologiem, a jej dotychczasowy dorobek zawodowy nie ma nic wspólnego z medycyną. Informacja o braku wykształcenia medycznego jest o tyle istotna, że daje sygnał dla potencjalnych odbiorców usług tego typu osób, iż w przypadku wystąpienia niepożądanych skutków ubocznych zabiegu (np. zatkanie naczyń, wstrząs anafilaktyczny, ataku padaczki), nie będzie on mógł zareagować w odpowiedni sposób i ratować zdrowia lub życia pacjenta. Oczywiście nie kwestionuje zdolności i wiedzy ww. osoby, nie mam do tego kwalifikacji. Niemniej jednak czuję się w obowiązku zwrócić uwagę, że opisywany przeze mnie zabiegowiec i szkoleniowiec nie ma wykształcenia medycznego, a mimo to sam wykonuje zabiegi z zakresu medycyny estetycznej przy użyciu produktów leczniczych i wyrobów medycznych, a także prowadzi szkolenia w tym zakresie. Jak wielokrotnie wskazywałem w artykułach mojego autorstwa, niemalże wszystkie produkty lecznicze i wyroby medyczne wykorzystywane w medycynie estetycznej, zgodnie z charakterystyką produktu (bez której produkt nie może zostać dopuszczony do użycia) nie mogą być wykorzystywane przez osoby niebędące lekarzami. Natomiast posługiwanie się informacjami mogącymi wywołać u przeciętnego konsumenta mylne wrażenie odnośnie kwalifikacji i kompetencji przedsiębiorcy, może stanowić czyn nieuczciwej konkurencji.

Na botoks do higienistki

Opowieści o osobach niebędących lekarzami, a wykonujących zabiegi z użyciem toksyny botulinowej traktowałem zawsze bardziej w kategoriach legendy, aniżeli faktu. Jest to jednej z najczęstszych argumentów w dyskusji na temat kręgu podmiotów uprawnionych do wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Z jednej strony tej dyskusji mamy lekarzy bijących na alarm, że kosmetyczki sięgają po toksynę botulinową, która jest przecież lekiem o kategorii dostępności Rp – czyli wydawany z przepisu lekarza (na receptę). Z drugiej strony są przedstawiciele środowisk niemedycznych, którzy uważają, że jest to argument mający na celu wprowadzić opinię publiczną w błąd, ponieważ przedstawiciele tego zawodu wcale nie wykonują zabiegów z użyciem botoksu. Jaka jest zatem prawda?

Osobiście nie miałem do czynienia ze sprawą, w której tzw. kosmetyczka posługiwałaby się toksyną botulinową w celu wykonywania zabiegu z zakresu medycyny estetycznej… aż do teraz. Podczas przygotowywania się do niniejszego artykułu na jednym z portali społecznościowych trafiłem na profil Pani, która przedstawia siebie jako specjalistkę z zakresu „kosmetologii estetycznej”. Podobnie jak ma to miejsce na innych tego typu stronach, właścicielka tej chwali się wykonanymi pracami oraz uzyskanymi certyfikatami. Jak się jednak okazuje, w portfolio tej Pani znajdziemy nie tylko powiększone usta z wykorzystaniem kwasu hialuronowego i wygładzone zmarszczki za pomocą nici, ale również… likwidację zmarszczek poprzecznych czoła za pomocą toksyny botulinowej. Odkryta nowinka bardzo mnie zainteresowała, w związku z czym, za pośrednictwem publicznie dostępnych informacji ustaliłem, że autorka zabiegów przy użyciu leku dostępnego na receptę nie jest lekarzem, tylko wykonuje zawód… higienistki stomatologicznej. Oczywiście zawód higienistki stomatologicznej można określić mianem zawodu około medycznego, jednak jego przedstawiciele nie posiadają kompetencji do przepisywania leków o kategorii dostępności Rp, ich podawania, ani udzielania żadnych świadczeń zdrowotnych za wyjątkiem zabiegów higienicznych jamy ustnej i profilaktyki stomatologicznej. Posługiwanie się przez tę osobę lekiem na receptę oznacza, że albo pochodzi on spoza oficjalnej dystrybucji, albo został pozyskany i wykorzystany w sposób niezgodny z przepisami.

Pokusiłem się nawet napisać do tej osoby z pytaniem, czy naprawdę sama podaje toksynę botulinową, jednak pomimo upływu kilku tygodni, nie uzyskałem odpowiedzi.

Dokąd zaprowadzi nas bezczynność ustawodawcy?

Przedstawione przeze mnie trzy przykłady są jedynie szczytem góry lodowej. Pozwoliłem sobie opisać te przypadki, albowiem informacje przedstawione w treści artykułu zostały przez te osoby dobrowolnie upublicznione. Do ich pozyskania wystarczyła przeglądarka internetowa i odrobina ciekawości. Oczywiście nie jestem kompetentny do wypowiadania się co do umiejętności tych osób i jakości efektów ich pracy. Zaprezentowany opis ma na celu zwrócenie uwagi opinii publicznej na poważne zagrożenie jakie za sobą niesie umożliwienie każdemu wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Wiele osób może być zaskoczonych, że znany im „celebryta-szkoleniowiec”, tworzący wokół siebie otoczkę doświadczonego i wykształconego specjalisty z zakresu medycyny estetycznej jest w rzeczywistości politologiem, a „doktor”, który podawał im botoks, tego samego dnia szczepił psy. Pomimo, iż osoby te być może posiadają przeogromną wiedzę i doświadczenie (czego – jeszcze raz podkreślam – nie kwestionuję) są jaskrawymi przykładami do jak niebezpiecznych nadużyć może dochodzić. Istniejąca luka prawna w wielu przypadkach wykorzystywana jest instrumentalnie do czerpnia zysków kosztem bezpieczeństwa pacjentów.

Zwracam uwagę, że zabiegi z zakresu medycyny estetycznej pomimo, iż są stosunkowo bezpieczne, nie są wolne od ryzyka powstania różnego rodzaju skutków niepożądanych – od wstrząsu anafilaktycznego, poprzez padaczkę, na trwałej ślepocie spowodowanej niedrożnością naczyń kończąc. Ważne jest, aby podmiot, który podejmuje się wykonania tego typu zabiegów posiadał wiedzę medyczną i umiejętności, które gwarantują bezpieczeństwo pacjenta przy ich powstaniu. Takiej gwarancji niestety nie daje weekendowy kurs z wypełniaczy, czy bogato zdobiony certyfikat zdobiący ścianę salonu kosmetycznego. Tylko lekarz posiada kompetencje do udzielenia natychmiastowej pomocy w przypadku wystąpienia działań niepożądanych – a lista możliwych do wystąpienia powikłań przy najbardziej popularnych zabiegach z zakresu medycyny estetycznej jest naprawdę długa.

Adwokat Michał Gajda

Adwokat Szczecin, prawo medyczne

Michał Gajda

Michał GajdaAdw. Michał Gajda, absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego, Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ukończył studia podyplomowe z prawa medycznego oraz prawa karnego skarbowego i gospodarczego. W swojej codziennej praktyce zajmuje się obroną w sprawach karnych, w tym o przestępstwa typowo kryminalne, przestępstwa gospodarcze i skarbowe, a także prowadzi obronę lekarzy w sprawach o w tym tzw. błędy medyczne. Jako specjalista od prawa medycznego, reprezentuje podmioty lecznicze z całej Polski, prowadzi szkolenia dla medyków, jest wykładowcą Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, a także uczestniczy w pracach Rady Ekspertów Parlamentarnego Zespołu ds. Medycyny Estetycznej.

Zobacz również inne wpisy

Skontaktuj się z Nami!